środa, 15 czerwca 2011

Dlaczego wróbli jest coraz mniej ?

To jedno z najczęściej zadawanych mi pytań, na które nie ma prostej odpowiedzi, ponieważ sam problem wydaje się złożony. Zacznę od tego, że rzeczywiście wróbli jest coraz mniej, co widać zwłaszcza w miastach, i co zaczyna niepokoić coraz większą grupę ich mieszkańców. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka i - niestety - trudno jednoznacznie wskazać ten najważniejszy.



1. Brak miejsc do gniazdowania.



W ostatnich latach coraz większą uwagę przywiązuje się do oszczędności energii cieplnej, emitowanej w naszych mieszkaniach. Widok ocieplonych styropianem budynków wszystkim nam już spowszedniał, a wielu z nas na własnej skórze mogło odczuć dobroczynne skutki tego przedsięwzięcia. Nie mamy już wątpliwości, że z ekonomicznego i ekologicznego punktu widzenia jest to podejście słuszne. Oszczędzając ciepło, zmniejszamy zużycie paliw i emisję dwutlenku węgla do atmosfery, co przeciwdziała ociepleniu klimatu, ponadto mniej wydajemy pieniędzy na ogrzewanie. Przy tym wszystkim, w błogim zadowoleniu z własnych poczynań, często zapominamy o ptakach, których życie jest związane z człowiekiem. Zamykając otwory wentylacyjne i uszczelniając wszelkie otwory w budynkach, pozbawiamy wróble - także inne chronione gatunki, takie jak jerzyk czy pustułka - miejsc, w których ptaki te mogły zakładać swoje gniazda. Zdarza się - co jest nie tylko szczytem bezmyślności, ale i jawnym przejawem okrucieństwa człowieka - że podczas remontów dochodzi do zamurowywania czy zasklepienie gniazd z jajami, a nawet z żywymi pisklętami !.. Jest to tym bardziej oburzające, że działania takie są niezgodne z prawem, bowiem ustawa o ochronie przyrody chroni nie tylko gatunek, ale także jego siedlisko; i nie jest ważne, czy jest nim np. kawałek poddasza prawnie należący do Pana Kowalskiego.
Nie chciałbym w tym miejscu dać się ponieść emocjom, chociaż muszę przyznać, że czasem bardzo trudno jest mi przejść spokojnie, często jest to wręcz niemożliwe, nad ewidentnymi oznakami bezmyślności, zachłanności, samolubstwa i krótkowzroczności człowieka, niszczącego swoje naturalne środowisko. Jednocześnie moja frustracja jest tym bardziej uzasadniona, że wspomniany problem można bardzo łatwo i tanio rozwiązać. Nie ma potrzeby rezygnować z ocieplania budynków, wręcz powinno się je ocieplać, i to jak najwięcej. Ważne jest tylko to, żeby robić to poza okresem lęgowym lub uprzednio sprawdzić, czy nie zniszczymy komuś mieszkania (przecież nie wszędzie muszą być gniazda ptaków). Po dokonaniu remontu można na budynkach powiesić specjalne skrzynki lęgowe dla wróbli, jerzyków i pustułek, co z pewnością zrekompensuje im brak miejsc na gniazda wynikły z remontu.



Jeśli chodzi o wróbla, który nas tu szczególnie interesuje, to w momencie kiedy ptak ten nie może znaleźć odpowiedniego miejsca na gniazdo pod dachami, w szparach, szczelinach czy wyłomach siedzib ludzkich, podejmuje próby lęgów w żywopłotach, gdzie jego lęgi skazane są na pastwę drapieżników, takich jak koty czy inne ptaki.



2. Szczupła baza pokarmowa.



Już od ponad trzydziestu lat, a może i więcej, na miejskich ulicach nie spotkamy zaprzęgów konnych ani samych koni. Wraz z końmi z ulic zniknęło zborze, którym zwierzęta te były karmione. Wróble a także sierpówki utraciły wówczas doskonałe źródło pożywienia, które z pewnością pomagało im przetrwać niejedną zimę. Do tego trzeba dodać obostrzenia w przepisach dotyczących magazynowania ziarna np. w centralach nasiennych. Także tam nie znajdzie się już dziś porozrzucane tu i ówdzie zborze. Jeśli dodamy do tego coraz większe porządki i czystość na ulicach, zamykane śmietniki, to sami będziemy musieli przyznać, że wróblowate mają w mieście coraz większy problem ze znalezieniem łatwego źródła pokarmu. Niewątpliwie jest to jedna z przyczyn malejącej w wielkim tempie populacji owych małych wdzięcznych ptaszków, niegdyś bardzo licznych i bardzo dobrze znanych wróbelków, które setkom pokoleń mieszkańców miast i miasteczek wiernie towarzyszyły w dokach i niedolach losu, co poeci i pisarze chętnie utrwalali w swoich dziełach. Wydaje się jednak, że to jeszcze nie tu może być pogrzebany przysłowiowy. O wiele większym problemem dla wróbla wydaje się pokarm zwierzęcy.
Od paru lat obserwuję fora ogrodnicze i sadownicze. Zauważyłem, z jaką łatwością ludzie sięgają po chemiczne środki ochrony roślin – zwłaszcza pestycydy. Kiedy tylko ktoś zada pytanie, czego użyć w swoim ogródku czy na działce, w ciągu kilku godzin znawcy tematu układają całą, wielką listę chemicznych środków, które na dodatek są tak tanie, że stać na nie prawie każdego.
Przez pryskanie wszystkiego, co się tylko da, dziesiątkujemy w ogrodach mnóstwo owadów, zarówno tych szkodliwych, jak i tych pożytecznych. Niszczymy mnóstwo larw i gąsienic, które stanowią pokarm dla piskląt wielu gatunków ptaków, jak choćby nasz wróbel, za którym tak bardzo zaczynamy tęsknić; jak sikorka, którą ze względu na jej wdzięk i urodę bardzo byśmy chcielibyśmy jak najczęściej gościć i widywać w naszych ogrodach; jak szpak, którego zalet i korzyści z nich płynących często dobrze nieznany, a którego liczba też dość szybko spada; jak wreszcie wiele innych ptaków, coraz rzadziej goszczących i śpiewających w naszych miastach, na skwerach, placach czy w ogrodach. Pisklęta ptaków wróblowych do prawidłowego wzrostu potrzebują bowiem wysokoenergetycznego pokarmu, czyli gąsienic - bez tego po porostu giną.
W świecie tych ptaków od dłuższego już czasu obserwujemy bardzo niepokojące zjawisko: ptaki te corocznie przystępują do lęgów, lecz gniazda opuszcza coraz mniej młodych. Populacja się starzeje, starsze ptaki giną, a w ich miejsce nie pojawiają się nowe. Wróbli jest coraz mniej. I może dojść do tego, że dla naszych dzieci i wnuków słynny wróbelek Elemelek i wielu jego braci z setek wierszyków i piosenek stanie się taką samą czystą fantazja jak coraz im bliższy ufoludek…
Zresztą, jak już wspominałem, problem dotyczy coraz większej liczby gatunków ptaków. Najbardziej znany jest przykład krasek, które zniknęły w Borach Tucholskich, a winę za ich zniknięcie winę zrzuca się na opryski lasów. Podobny problem dotyczy też znikających w wielu regionach kraju dudków.


Rozwiązania tego problemu mogą być dwa. Pierwsze polega na pozostawianiu w ogrodowych sadach części drzew niepryskanych, drugie na dokarmianiu ptaków żywym pokarmem w okresie lęgowym - najlepsze są larwy mocznika. Zdecydowanie najlepszy jest pierwszy sposób, ponieważ jeśli można, to dokarmiania letniego ptaków powinno się unikać.



3. Miejsca odpoczynki i schronienia.


W wielu miastach zapanowała moda, którą ja nazywam „trawnikowym bumem”. Tworzy się coraz większe przestrzenie trawników, przy okazji likwidując gęste krzewy, w miejsce których sadzi się rośliny miniaturowe. Jest to oczywiście wygodne z punktu widzenia ekonomii, ponieważ o taką zieleń łatwiej i taniej można dbać. Natomiast wraz z wycinką starych, wysokich żywopłotów wróble tracą bezpieczne azyle. Żywopłoty stanowią bowiem dla nich miejsce schronienia, odpoczynku a także bezpiecznego noclegu. Tylko w żywopłocie ptaki te mogą skutecznie umykać przed drapieżnikami, zarówno tymi z powietrza, jak i czworonożnymi. W niektórych żywopłotach, poczynając od lata, stada wróbli spędzają zimy. Bez takich miejsce ptaki te nie mają się gdzie podziać i nie mają bezpiecznego miejsca.
I znowu, tak jak było przy poprzednich punktach, nie cierpią tylko wróble. Bez żywopłotów miejsc na gniazdo nie mają także miejskie pokrzewki, jak choćby piegża.
Jest to o tyle smutne, że i w tym przypadku rozwiązanie problemu wydaje się banalne. Wystarczy mniej ciąć i sadzić wysokie żywopłoty, czyli przy planowaniu wszelkiej małej zielonej, miejskiej i ogrodowej, architektury więcej myśleć o ptakach, W końcu je także powinno obejmować tak modne ostatnio określenie - zrównoważony rozwój.



4. Drapieżnictwo.


Miasta są ostatnio świadkami prawdziwej inwazji ptaków krukowatych. Sroka, wrona siwa, a w ostatnich latach także i sójka, gnieżdżą się z powodzeniem w naszych miastach. Ptaki te korzystają z resztek zostawionych przez człowieka, ponadto robią prawdziwy pogrom wśród lęgów (jaj i pisklęta) ptaków drobnych. W miastach coraz częściej spotykamy też krogulca. Tak jak ptaki krukowate, pokonuje on lęk przed człowiekiem i rusza na podbój terenów zurbanizowanych, siejąc postrach w wróblowym świecie.
Tu rozwiązania właściwie nie ma, ponieważ ptaki te będą i najprawdopodobniej będzie ich coraz więcej. Jednak to, czy nasze wróble będą mogły mieć w miastach równe szanse w tej naturalnej walce o przetrwanie, czyli niedostępne dla drapieżników gniazda i schronienie, zależy już tylko od nas.


Gdyby zebrać wszystkie problemy wróbla w jednym miejscu i czasie, można by odnieść wrażenie, że ptak ten staje przed życiową tragedią:

nie ma bezpiecznego domu

nie ma czym karmić dzieci

nie ma gdzie się ukryć

a na dodatek jest coraz więcej tych, którzy chcą go zjeść.

Dla człowieka byłoby to o wiele za dużo, a co dopiero dla małego Ćwirka... Czy może liczyć na nas, ludzi, zanim na zawsze zniknie nam z oczu?..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz